19 sty 2009

Nasze ,,skurczybyki''


Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Obywatel Stanów Zjednoczonych żydowskiego pochodzenia, Issac Feingold, zostaje aresztowany w jednym z krajów muzułmańskich. Nie żeby był jakiś szczególny powód. Ot, tak dla kaprysu. Reakcja jest natychmiastowa. Żydowskie organizacje szaleją, prezydent Clinton (niekoniecznie on - może być również republikanin) wygłasza przemówienie pełne pogróżek pod adresem władz tolerujących takie bezeceństwo, wspomina nawet o Holocauście, a amerykańscy oficjele bezustannie czuwają nad bezpieczeństwem pechowego turysty.
window.google_render_ad();

Kilka miesięcy później, po szczęśliwym powrocie Issaca do domu, Steven Spielberg kręci film fabularny o gehennie swojego rodaka, który zostaje nominowany do nagrody ,,Oscara'' (ostatecznie zwycięża inny jego obraz poświęcony pionierskim Żydom - budowniczym pierwszych kibuców z Debrą Winger, Winoną Ryder, Jeffem Goldblumem i nieśmiertelnym Topolem w rolach głównych). A gdyby tak na odwrót... W roku 1989 młody Palestyńczyk, Anwar Mohamed, opuścił okupowany przez Izrael Zachodni brzeg Jordanu. Osiedlił się na Florydzie, otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Dziewięć lat później wiedziony tęsknotą Arab postanowił spędzić trzytygodniowe wakacje w starej ojczyźnie. Nie zapomni ich do końca życia. Aresztowano go w momencie, gdy postanowił odwiedzić siostrę mieszkającą w sąsiedniej Jordanii. Przywiązywano podczas przesłuchań do krzesła tak dokładnie, że stracił czucie w rękach. Jego głowę zdobił brudny worek, a ogólną atmosferę uprzyjemniała nieznośnie głośna muzyka rockowa.

Izraelczycy zaserwowali mu nadto ,,ślepą'' betonową celę i mocno dietetyczne jedzenie. Wiadomo - izraelska demokracja w działaniu. Nie o nią jednak chodzi, wszak nie zajmujemy się pojęciami i zjawiskami abstrakcyjnymi. Ciekawsza jest reakcja pracowników amerykańskiego konsulatu na cierpienia - jakby nie było - rodaka. Otóż odwiedzili go 2-krotnie w więzieniu, ale raczej nie uwierzyli w martyrologiczną wersję wydarzeń przedstawioną przez ofiarę. Jeden z nich jasno oświadczył skołowanemu Mohamedowi, iż nie może działać w sprawie oskarżeń o tortury, ponieważ ,,byłoby to pańskie słowo przeciwko ich (izraelskim ,,łapsom'' - DR) słowom''. Incydent z Anwarem Mohamedem zdenerwował nie na żarty Amerykanów arabskiego pochodzenia, którzy nie bez racji oskarżyli rodzime władze o stosowanie ,,podwójnych standardów'' postępowania wobec obywateli. Najcelniej rzecz ujął James Zogby, prezydent Instytutu Arabsko-Amerykańskiego w Waszyngtonie, stwierdzając bez ogródek, że gdyby coś takiego przydarzyło się amerykańskiemu Żydowi, można tylko wyobrazić sobie skalę oficjalnych protestów. Afera ta ma jednak i pozytywny, bo edukacyjny walor. Amerykańska opinia publiczna dowiedziała się bowiem, że Izrael stosuje konwencjonalne dla Bliskiego Wschodu metody śledcze. W ten sposób po raz kolejny zakwestionowany został dziewiczy wizerunek głównego sojusznika USA w tym rejonie świata (i nie tylko w tym). Być może zmusi to w przyszłości amerykańskiego prezydenta do wypowiedzenia tych kilku szyderczych słów: ,,Izraelczycy? Te orientalne skurczybyki... No, ale nasze skurczybyki!''

Dariusz Ratajczak

1 komentarz:

  1. "Nasza rasa jest Rasą Panów. Jesteśmy świętymi bogami na tej planecie. Różnimy się od niższych ras tak, jak one od insektów. Faktycznie, porównując do naszej rasy, inne rasy to bestie i zwierzęta, bydło w najlepszym wypadku. Inne rasy są uważane za ludzkie odchody. Naszym przeznaczeniem jest sprawowanie władzy nad niższymi rasami. Nasze ziemskie królestwo będzie rządzone przez naszego przywódcę za pomocą żelaznej pięści. Masy będą lizać nasze stopy i służyć nam jako nasi niewolnicy."

    Menachem Begin, premier Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla

    OdpowiedzUsuń